Strona:PL Edgar Allan Poe-Opowieści nadzwyczajne tom I 138.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

swojemu — spazmatycznie weseli. A śpiewaliśmy pieśni Anakreona, które są jeno szaleństwem, i piliśmy dowoli, chociaż purpura wina przypominała nam krwi purpurę. Był bowiem w komnacie jeszcze ktoś ósmy z kolei — młody Zoilus. Martwy, leżący wzdłuż całem ciałem, spowinięty w całun — był dobrym i złym duchem zebrania. Niestety! zgoła nie miał swego działu w naszej pohulance, chyba jeno, że twarz, zarazą pokurczona, i źrenice, w których śmierć do połowy tylko skwar dżumy stłumiła, zdawały się z naszego wesela wygarniać swą cząstkę o tyle, o ile martwi potrafią wygarnąć ją z wesela tych, którzy umrzeć muszą. A chociaż ja — Ojnos — wyczułem utkwione we mnie oczy zmarłego, stroniłem jednak usilnie od zrozumienia ich bolesnego wyrazu i, uporczywie zaglądając do pogłębień hebanowego zwierciadła, śpiewałem głosem donośnym i dźwięcznym pieśni poety z Teosu. Lecz stopniowo śpiew mój ustawał, i echa, rozlegając się w dali — pomiędzy czarnemi kotarami komnaty, słabły, głuchły, aż doszczętnie zamarły. I oto — z przegubów owych kotar czarnych, gdzie skonał przed chwilą