Strona:PL Edgar Allan Poe-Opowieści nadzwyczajne tom I 137.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nionych. Nie mogliśmy wszakże z tą samą łatwością usunąć przeczuć i wspomnień klęski. Wokół nas, tuż — obok nas przebywało coś, w czem się nie mogłem dostatecznie połapać, — coś cielesnego i bezcielesnego, — jakieś brzemię w powietrzu, — poczucie zdławienia, trwoga raczej, — a ponad wszystko — ów straszliwy rodzaj trwania, któremu podlegają ludzie nerwowi, gdy zmysły ich drapieżnie żyją i czuwają, a władze rozumu drzemią i ciemnieją. Tłoczył nas jakiś ciężar śmiertelny. Szerzył się po naszych ciałach, po sprzętach komnaty, i po tych, z których piliśmy, — kielichach. I wszystko wokół zdało się zmiażdżone i znicestwione tym uciskiem — wszystko, prócz płomiennych jęzorów siedmiu lamp ze spiżu, które rozwidniały naszą orgię. Wydłużone w smukłe łodygi świateł — trwały tak społem, płonąc blado i nieruchomo. I w okrągłym, hebanowym stole, któryśmy wokół zasiedli, a który zwierciedlił się od świateł, każdy z biesiadników oglądał bladość swojej własnej twarzy oraz niespokojny błysk posępnych oczu swych towarzyszy. Wszelakoż dawaliśmy ujście swym śmiechom i byliśmy weseli po