Strona:PL Edgar Allan Poe-Opowieści nadzwyczajne tom I 122.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

skutkiem mógłbym próbować powstrzymania lawiny!
Wciąż niżej — nieprzerwalnie — nieuchronnie niżej! Dyszałem ciężko i wiłem się wobec każdego drgnienia. Malałem kurczowo przy każdem rozkołysaniu. Oczy moje śledziły wahadło w jego locie wzwyż i w dół z zapalczywością ogłupiałej doszczętnie rozpaczy, — w chwili jego opadania mrużyły się spazmatycznie, pomimo, iż śmierć byłaby ulgą — o, jakże niewymowną ulgą! A jednak od stóp do głów drżałem na myśl o tem, że wystarczy owemu narzędziu o jeden karb się obniżyć, aby mi zwalić na piersi ten ostry, połyskliwy toporzec. Nic innego, jeno właśnie nadzieja przyprawiała me nerwy o drganie, a całą moją istotę — o kurczenie się w sobie — nic innego, jeno właśnie nadzieja, — nadzieja, która tryumfuje nawet na ławie katowskiej — która szepce do ucha skazańcom, nawet w więzieniach Inkwizycyi. Stwierdziłem, że mniej więcej dziesięć lub dwanaście kołysań bezpośrednio zderzą ostrze z moją szatą, i z chwilą tego postrzeżenia duch mój wypełnił się bolesną i skupioną ciszą rozpaczy. Po raz pierwszy od szeregu go-