Strona:PL Edgar Allan Poe-Opowieści nadzwyczajne tom I 029.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

go oglądać należycie, — tak dalece zdawał się być — przywidzeniem.
Od wszystkich stron, prócz zachodu, gdzie słońce miało się wkrótce pogrążyć, piętrzyły się zieleniejące ściany boru. Drobna rzeczułka, czyniąc nagły zakręt i przeto z oczu pierzchając niespodzianie, nadaremnie, zda się, usiłowała wyszarpnąć się ze swej uwięzi; rzekłbyś natomiast, że od strony wschodniej wsiąkała w pochłonną zieleń drzew. Od strony zaś przeciwnej, (tak mi się widziało leżącemu, jakom się był położył, z oczyma, utkwionemi w niebiosach), spadała w dolinę bez przerwy i bez hałasu kaskada olśnień — ze złota i purpury, wyzionięta przez zachodnie upusty nieba.
Niemal wpośrodku zwężonej perspektywy, którą mój wzrok, majaczeniem zaprawny, ogarniał, drobna, okrągła wyspa, bujnie zieleniejąca, spoczywała na piersi ruczaju.


Brzeg i jego odbicie w taki zamęt ścisły
Zwiały się, jakby wzajem w powietrzu zawisły.


Woda przezrocza tak się nieodparcie zwierciedliła, że prawie nie można było domysłem naznaczyć, w którem miejscu