Strona:PL Edgar Allan Poe-Opowieści nadzwyczajne tom II 133.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pochodni dla zbadania zgrai orangutangów, i wrzeszcząc nieustannie:
— Odgadnę wkrótce, co to za jedni!
I podczas gdy całe zgromadzenie, nie wyłączając małp, skręcało się od śmiechu, błazen zagwizdał przeraźliwie.
Natychmiast łańcuch uleciał ku górze na stóp mniej więcej trzydzieści, porywając za sobą przerażone orangutangi, które wszczęły po drodze jakiś spór wzajemny, — i udzielając im trwania w powietrzem zawieszeniu pomiędzy stropem a ramą. Hop-Frog, uczepiony za łańcuch, wraz z nim pomknął w górę i, zachowując niezmiennie swoje względem ośmiu maszkar stanowisko, wciąż chylił ku nim pochodnię, jakby usiłując zgadnąć, co to za jedni być mogą?
Na widok owego wniebowzięcia wszyscy obecni tak osłupieli, że, wynikłe stąd uroczyste milczenie, trwało mniej więcej — minutę. Przerwał je wszakże dźwięk głuchy, rodzaj zgrzytu rdzawego, jako ów, który już raz zadrasnął uwagę króla i jego rady, gdy ten pierwszy winem oplwał twarz Tripety. Atoli warunki obecne zgoła nie nastręczały sposobności badaniom, skąd ów dźwięk pochodził?