Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/601

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Kuzyn ma zupełną rację, nie można wypuszczać tego z rąk.
Pani Karolowa, skamieniała z przerażenia, zaledwie zdolna była wybełkotać:
— Ależ, moje maleństwo, gdybyś wiedziała...
— Wiem... Oddawna już powiedziała mi o wszystkiem Wiktoryna, służąca, którą wydalono z powodu mężczyzn... Wiem o wszystkiem, myślałam o tem i przysięgam wam, że nie należy tego wypuszczać z rąk.
Oboje państwo Karolostwo oniemieli ze zdumienia. Oczy omal nie wyszły im na wierzch, patrzyli na nią, jak na dziwowisko, ogłupieli do cna. Jakto! wiedziała o Nr. 19, poinformowana jest o tem, co się tam robi, ile się z tego ma, zna cały proceder, i mówi o nim z takim niezmąconym spokojem!... O, tak, niewinność, potrafi dotykać wszystkiego bez zarumienienia się!
— Tak, nie można wypuszczać tego z rąk — powtórzyła Elodja. — To zbyt dobry interes, zbyt wielkie daje dochody... A zresztą, zakład, stworzony przez was, dom, w który tyle włożyliście pracy!... Czy coś podobnego powinno wyjść z rodziny?
Pan Karol był zbulwersowany. Osłupienie jego w pierwszej chwili ustąpiło teraz miejsce głębokiemu wzruszeniu, idącemu wprost z serca i chwytającemu za gardło. Wstał i, chwiejąc się na nogach, oparł się o panią Karolowę, która podniosła się także z krzesła, cała drżąca i zadyszana. Oboje widzieli w tem akt poświęcenia ze strony wnuczki i protestowali głosem niepewnym:
— Ależ, dziecinko, dziecinko!... Nie, nie, to niemożliwe!
Oczy Elodji zaszły łzami, schyliła głowę i pocałowała starą ślubną obrączkę matki, noszoną przez nią stale na palcu, tę obrączkę, startą przy ciężkiej pracy w domu przy ulicy Żydowskiej.
— Tak, tak, pozwólcie mi wypowiedzieć, co o tem myślę... Chcę być taką samą jak mamusia. Mogę robić to samo, co ona robiła. Niema w tem nic ubliżającego,