Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/405

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

obce ręce. Po raz pierwszy grunt Fouanów wymykał się z posiadania rodziny. Staremu odebrało to sen i apetyt. Ta ziemia, o którą jego ojciec i dziadek zabiegali tak pożądliwie i którą zdobyli z takim trudem! Ta ziemia, posiadana i broniona z zaciekłością, jak się broni przystępu do własnej żony!... Patrzeć własnemi oczami na to, jak kruszy się ona i rozpada na kawałki, tracąc przez to na wartości, przechodzi z rąk do rąk, i, co najgorzej, do obcego, do sąsiada, za połowę ceny! Stary aż dygotał z bezsilnej wściekłości, tak głęboko dotknięty tym ciosem, że łkał, niczem małe dziecko. A, ten łotr Hjacynt!
— Tak, jesteś zbrodniarzem, zupełnie jak gdybyś brał nóż do ręki i wykrawał mi nim żywe ciało po kawałku!.. Takie piękne pole!.. Najlepsze ze wszystkich!.. Pole, na którem samo się wszystko rodzi, wystarczy chuchnąć tylko!.. Trzeba być ostatnim nygusem i niegodziwcem, żeby nie rozbić sobie łba lepiej niż oddawać taką ziemię obcym ludziom!.. Do stu piorunów! psiakrew! obcym! Ta właśnie myśl burzy całą krew we mnie! Tobie widać wódka wychleptała twoją z żył, pijaku obrzydły! Przepiłeś, przehulałeś tę świętą ziemię, łajdaku, opoju jeden!
A kiedy ojciec aż zachłysnął się z wyczerpania i stracił przytomność nieledwie, syn odezwał się z zimną krwią:
— Zgłupiał stary do reszty, żeby się tak zadręczać! Chce ojciec ulżyć sobie, to niech mnie wygrzmoci, ale po co sobie krew psuć?.. Cóż u djabła! nie ugryzie się przecie, nie zje się tej ziemi. Pożyczyłem na nią pieniądze, bo to mój sposób, żeby wyrastały z niej pięciofrankówki. A potem się ją sprzeda i tyle. Sprzedano przecie mojego patrona, Pana Jezusa! A jeżeli uda się zarobić na tem kilka srebrników, przepije się je — to właśnie cała mądrość!.. I tak przyjdzie kiedyś umrzeć i pójść do tej ziemi... Będzie się ją miało wtedy prawdziwie na własność!..