Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/258

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kanalji, jego brata. Starszy syn wyciągał istotnie od czasu do czasu przemocą jałmużnę od ojca, którego te jego sceny płaczu doprowadzały do ostatecznego zgnębienia.
Wówczas to Delhomme, widząc bezradność starego, wyzyskiwanego i zjadanego osamotnieniem, powziął myśl zabrania go do siebie. Dlaczego nie miałby sprzedać domu i zamieszkać u córki? Nie będzie mu tam zbywało na niczem, a oni nie będą potrzebowali płacić mu już tych dwustu franków renty. Nazajutrz Kozioł, dowiedziawszy się o uczynionej przez szwagra propozycji, przybiegł, robiąc taką samą i rozwodząc się przy tem nad swojemi obowiązkami syna. Pieniędzy, żeby stary je trwonił, nie myśli dawać; o co to, to nie! ale z chwilą, kiedy idzie o samego ojca, może on śmiało przenieść się do nich, gdzie będzie miał jedzenia do syta i wygodne łóżko do spania. W duszy jednak myślał sobie, że siostra ciągnąć musi do swojego domu starego ojca po to jedynie, żeby położyć łapę na trzosie, o którego posiadanie sam niegdyś go posądzał. Teraz wszakże i on już wątpić zaczynał o istnieniu pieniędzy, które wywąchiwał nadaremnie. Żarło go dwojakie uczucie: ofiarowywał swój dach, powodowany ambicją, miał jednak tajemną nadzieję, że ojciec odmówi, a zarazem cierpiał na myśl, że gotów przyjąć gościnę u Delhomme’ów. Fouan zresztą odrzucił z wielką niechęcią, ze strachem bodaj, zarówno pierwszą jak drugą propozycję. Nie! nie! woli suchy kawałek chleba u siebie, niż grzanki z masłem u innych; mniej on gorzki. Żył w swoim domu i umrze w nim!
Tak się ciągnęło do połowy lipca, do świętego Henryka, zatem do dnia patrona Rognes. O tej porze roztasowywał się zazwyczaj na łąkach nadbrzeżnych wędrowny jarmark pod dachem z płótna; na gościńcu, naprzeciwko merostwa, ustawiono trzy baraki, strzelnicę, budę, w której sprzedawano wszystko,