Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T4.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

To ja na uliczne bloto
Spojrzałem, w ciemne czeluście;
I gdzieś pod xiężyca nowiem
Postać, cała w białéj chuście,        1110
Jak słup w bieliznę ubrany,
Mgłą owinięta pochmurną;
Za xiężycem z porcelany,
Za powietrzną jakąś urną
Złotą, świecącą do koła,        1115
Jak lilija co kielichem
Złotym, oświeca anioła:
Postać taka, do kościoła
Szła i spotkała się z mnichem.
Ten mnich to xiądz karmelita,        1120
A ta postać — to Judyta.

RABIN.

Panie mój — to być nie może.
Judyt! — Nie ma jéj w komorze! —
Nu prawda że poszła. — Judyta! —
Nu ja nie wiem jasny Panie        1125
Gdzie moja córka ukryta?
Pójdę na poszukiwanie.

Wchodzi JOZAFAT z latarnią.

A gdzie ty bywał mój sługo?

JOZAFAT.

Pannę rabinównę wodził.

RABIN.

A gdzie z twoją panną chodził?        1130

JOZAFAT.

O tém rospowiadać długo.
Gdybyś mi był na Wielkanoc
Dał na kolendę złotówkę,
Powiedziałbym, gdzie żydówkę
Odprowadziłem dziś na noc.        1135

RABIN.

Jozafacie a ciebie odpędzę!