Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T4.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I patrzała na batalje
Na działa i na pałasze        760
A w prochu był obłok jazdy,
A kule jak srebrne gwiazdy,
A bomby nad niemi w górze
Jako płomieniste róże,
A wystrzelone harmaty        765
Jeszcze do góry dymiace
Jak z ogniów siarczanych kwiaty,
A podkowy koniów — jak miesiące!
Nu! — ja tak patrząc z mogiłek
Na te ognie, na te krew,        770
Zmarszczyła na czole brew,
Wzięła gliny kilka bryłek,
Wzięła z grobu trochę piasku
I przeciwko temu blasku
Rzuciła — że poszli w nie        775
Jak tysiąc zagasłych świéc
Gdy wiatr przeleci bożnicą. —
Bo ja była błyskawicą!
Duchem co krwią pole broczy!
Śmiercią — gaszącą ich oczy!        780
Naszéj wiary tajemnica!
Aniołem na Boskich posyłkach
Który piorunami strzela!
Zmartwychwstaniem Izraela
Stojącym już na mogiłkach!        785
A przed Bogiem — małą mrówką,
Przed aniołami — aniołem;
A śród popiołów — popiołem,
A przed ludźmi — jak zawsze żydówką
Pogardzoną.

RABIN.

Nu Judyta        790
Ty pierwszy raz jesteś taka?
Słyszę tam pana Polaka
Co się o austerje pyta,
Zakryj się — bo ty w płomieniach
Zajasna na jego oczy.        795