Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T4.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Ręką macamy gdzie wrota
Co na wygnanie prowadzą.
Niech wam duchy boskie radzą!
Niechaj rośnie patryota        550
I nowy kościół zakłada...
Co do mnie — byłaby zdrada
Gdybym nie szedł za Podole
Gdzie pan Marszałek nas wiedzie...

XIĄDZ MAREK.

Szablę zostawiasz na stole!        555

REGIMENTARZ.

Kto był na cudzym obiedzie
Nie bierze sztućców gościnnych,
Ale zostawia dla innych
Zaproszonych, na dzień drugi.
Weźcież miecz pańskiego sługi        560
Przezemnie tu zostawiony.
I czyńcie nim co potrzeba:
Na ucztę wołajcie wrony
I kruki i pomsty z nieba.

(wychodzi.)
XIĄDZ MAREK.

Szabla mi się nie należy,        565
Lecz przez nią Pan Bóg uderzy.

(przypasuje pałasz.)
XIĄDZ PRZEŁOŻONY KARMELITÓW.

Ja także na żadną zgrozę
Nie wydam pańskich ołtarzy;
Lecz obnażę z relikwiarzy,
I sakramenta uwiozę        570
Aby splamione nie były.

XIĄDZ MAREK.

A cóż nam zostawiasz? mogiły?
Ojcze! Ojcze przełożony!
Gdyby tu jedna owieczka
Pańska, jeden człek raniony        575