Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T3.djvu/455

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XXXVI.

„Mnie świat szeroki! — Jak złotego gila
Przedała kiedyś Włochom Guślarycha.
Ty na kurhanie dumał Czaromyla,
Gdzie tobie dumy piała Janczarycha;       280
A mię Włoch bił, bił! Oj! łza mi rozchyla
Palce, gdy myślę, jak ja była licha!
Jaka ja biédna była niewolnica!
A dziś co ze mnie? — wiatr! i gołębica!


XXXVII.

„Nie łaj mnie, ale na stepy wyprowadź,       285
Pocałuj, zapłacz, świśnij — taj polecę!
Gołębie moje umieją tańcować,
Na chléb zarobią, na cerkiewne świéce...
Będzie mnie za co ubrać i pochować.
Albo ja martwa pójdę w pław po rzece       290
A gdzieś Rusałki srébrne wezmą sobie,
I pochowają w śpiewającym grobie.


XXXVIII.

„Taj będzie koniec z żałośną Swentyną!
Oj! nalatała się ja po kurhanach!
Oj! nakarmiła się gorzką kaliną!       295
Jak jemiełuszka! — Była ja przy panach!
I była między chłopami Caryną!
A wszystko smutno! — Chodzę jak w kajdanach,
Ni ojca ani matki na tym świecie!
Groszów zebrała co? — taj wiatr rozmiecie!“ —       300


XXXIX.

Sawa jak szatan zmarszczył się „Poganko!
A co? straciłaś już twój srébrny wianek?...
Przydybał ciebie ja, moja kraszanko!
Przy tobie jakiś złoty marcypanek
Szlachcic. — Co robisz ty z nim? mów cyganko?       305
Co ty robiła z nim przez cały ranek?
Cóż? oszukana ha? kwiatku kaliny,
A kiedyż prosisz na ślub i na chrzciny?“ —