Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T3.djvu/439

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XLIV.

„Nie trać nadziei nigdy! nigdy! — kto ma       345
Wolą, ten wszystko pokona — Addio!
Z wyciągniętemi za tobą rękoma
Jeszcze raz wołam ciebie — caro mio!
Przy tobie zawsze będę — niewidoma.
I wprzód mi serce, niż ciebie zabiją.       350
Nie — ty nie możesz zginąć tak jak oni,
Których nie kocha nikt — i nikt nie broni.


XLV.

„Pytałam dzisiaj staréj wróżki Diwy,
Czy mi Bóg ciebie zachowa i wróci?
Odpowiedziała: że będziesz szczęśliwy,       355
Że się o ciebie wiele duchów kłuci
Czarnych i złotych z tęczowemi grzywy. —
A czyny twoje ktoś na harfie nuci...
Że zawrzesz z królem Indyjskim przymierze —
Nie będziesz temu wierzył — lecz ja — wierzę,       360


XLVI.

„Przepowiadając, mówiła mi stara,
Że widzi ciebie w sankach z wieloryba,
A zaś przy tobie stoi jakaś mara
Ubrana w szaty dziewicze — to chyba
Ja... czy nie prawda? — O! gdyby ta szpara!       365
Gdyby ta jasna z dyamentu szyba
Przez którą Diwa widzi przyszłe rzeczy,
Mogła zastąpić we mnie wzrok człowieczy!


XLVII.

„Zgodziłabym się nie widziéć na niebie
Gwiazd ani słońca, nie widziéć błękitu:       370
Lecz tylko w każdéj chwili widziéć ciebie;
Na ciebie patrzeć od zmroku do świtu. —
Zda mi się nawet że w jakiéj potrzebie
Pomogła bym ci oczyma — do szczytu
Szczęścia i sławy... choćby“... Tu przerwany       375
Był list i dwoma plamkami zwalany.