Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T3.djvu/187

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I w szlarki cięła jéj koszuli rąbki,
Aby nie było co kraść z téj gołąbki.
Oh! bo tam kradną ludzie w tamtéj ziemi,
I wstydzą trupy z piersiami białemi:
Oh! bo tam nędza co w grób jeden rzuca       1395
Na pierś dzieweczki, suche starca płuca,
Albo dzieciątko śmiercią tajemnicze
Co pada jak ssać, na piersi dziewicze.
To niech przynajmniéj ciało łzami myte,
Będzie w tym grobie koszulą okryte:       1400
Koszulą taką co kusić nie będzie
Złodzieja, w pióra pocięta łabędzie.
Tak ją ubrały ręce rodzicielskie
Myślałem patrząc: że w skrzydła anielskie.
A ta wyrwała się z grobu jak mara,       1405
I rozsypała się na niéj symara;
Pierzchła jak gołąb, dotknęła mi kości,
Owiała wonią trupa i młodości;
Trąciła wichrem spruchniałéj bielizny,
I wichrem żalu, starca bez ojczyzny. —       1410
Czegoż ty chciałaś martwa szalenico?
Maryo moja! moja gołębico!
O! Florentynko ty moja! ty spiąca
Tak cicho niegdyś przy blasku miesiąca
Kiedy cię moja smutna dusza strzegła;       1415
Czemuś ty grobu w tych szlarkach wybiegła?
I jak pieniążek kręcisz się nikczemnie?
Maryo czegoś ty chciała odemnie? —
Oczki jéj były jak te niebo w górze,
Usta — perłami wysadzone róże;       1420
Do niéj podobna ta dziewicza brzoza
Taka wstydliwa — a teraz? O! zgroza! —
Módl się! a nie drwij że łzy lecą duże
To i nam starcom niegdyś pachły róże!
A po nas innym zapachną i zwiędną;       1425
Tylko je trzeba rwać ręką oszczędną,
To chociaż serce tam burza skłopota,
Miłą mu młodość temi kwiaty złota.
A pod ich wonią łeb siwy się chyli,
Gdy xiężyc błyśnie, a słowik zakwili.       1430