Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T3.djvu/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jak ruska ręka twarz splamiła jasną,
A jam się umył krwią na twarzy własną.
Nie chcę was słuchać, krzyknąłem, na Boga!
Że wami hańba miotała i trwoga,       970
To wyście w sobie zacierali święty
Chrystusa Pana wizerunek? krwawi!
Przeklęci bądźcie! i las wasz przeklęty!
Nie zabijali się polacy prawi!
Ani przed dumną Kościuszki mogiłą       975
O takiéj rzeczy kiedy słychać było.
A teraz przyszło nam jak na ostatki,
Że się na trupach samobójczych matki
Kładną i rany ich haniebne liczą,
I w dziurę czaszek, pożegnania krzyczą.       980
A dusza idąc tam gdzie droga pusta
Na wyjściu ich łzy znajduje i usta,
I oczy matki otwarte na straży,
I znów do czaszki wraca przerażona.
Nie zabijali się polacy starzy!       985
Drugi raz Chrystus w was i Polska kona.
A to więc hańba w nieświęconéj ziemi,
Chować się wcześnie pod kwiatki złotemi
Których to runem lekko wiosna rusza:
Gdy w innych ciałach cierpi polska dusza.       990
O! czarni! hańby ojczystéj nie pomni!
Bądźcie wy teraz pokorni i skromni
Pod kamieniami rozstajnemi świata;
Tam łzy — a tu was szlachcic szablą płata,
Choćby go wasza krew zalała z głową.       995
Tak mówiąc idę i rąbię na nowo,
A szabla moja smutnie w drzewach brzęczy;
A las oblewa mię krwią; a las jęczy;
I woła za mną i na drzew wyłamy
Wychodzą białe xiężycowe plamy;       1000
To smutnych dusze co z twarzą xiężyca,
Przez krew patrzały w piekle na szlachcica.
Idę, a czarna krew tych dębów syka,
Idę, podobny z twarzy do krwawnika,
Idę i niosę niestrwożone lice;       1005
A wtém się chować zaczęły xiężyce,