Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T3.djvu/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Na jednym trupie, jak na zgniłym palu,       580
Cała się trzęsie wisząc na moskalu.
A nie dziw się sile trupiéj belki,
Bo to w osobie piekielnéj Piotr Wielki.
Siedzi pod wieżą, a na niego z cebra,
Jakieś straszydło okropne, puchacze,       585
Wylewa ciepłą krew ludu i płacze,
I oczerwienia mu łeb, piersi, żebra.
Przed tym straszydłem, co siedzi czerwone,
Myślałem z trwogą że we krwi utonę.
Co robić? krwawa podemną kałuża,       590
Nademną smutnie krew ludzka szeleści;
Straszydło siedzi i oczów nie zmruża;
A oczy jego czerwone jak róża.
A tyle w nich krwi, że łza się nie zmieści.
A rzecz straszniejsza! każdy trup włócęga,       595
Carowi temu na wierność przysięga;
We krwi się topią mary niedołężne,
Ogień zapalił i palce przysiężne,
Tak że każdego kościo-trupa wdzięki,
Widać przy ogniu palącéj się ręki       600
Palą się klęcząc — A tu nowe dziwo!
Krew do mnie woła po polsku: Leliwo!
Jam jest krwią ludzi umarłych bez plamy!
Jam jest żałośną i męczeńską jestem!
O przekop ty mi twoją szablą tamy       605
A ja popłynę z płaczem i z szelestem,
I całe piekło mszcząca się zatopię.
Rzekła: ja zaraz do szabli i kopię.
I krew się cała z kałuży wywala,
Skarży się, płacze i szumi jak fala,       610
Zagasza trupom płonące ramiona,
Cała dolina we krwi, już czerwona.
Wszystko się topi jak w sądu godzinę,
Ja sam co rów ten wykopałem, płynę.
Już po pas we krwi, już czerwona szyja,       615
Już wąsy — Jezu! krzyknąłem: Maria!
Piekło się wali, a! dajże go biesu!
Co jeden szlachcic narobił tertesu?
Piekło zalane krwawą falą ginie,