Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T3.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Tak zapraszała ta i drugie panny.
A tu mi wtenczas już gniew nie wystarczał,
Zęby szczęknęły, i język zawarczał,       385
A wy niegodne! a wy kogutnice!
A tam kraj we krwi? a tu w różach lice?
A tam mogiły — a tu! — bierz was djabli! —
Jak skoczę panie! jak dobędę szabli!
Jak się z krzyżowym wypuszczę zamachem!       390
Wszystkie różyczki w nogi! ja za niemi —
Lecą ogromnym ścigane przestrachem,
Biją mię w oczy, włosami złotemi;
A ja zaś rabię — co machnie szablica,
To utnie kawał srebrnego xiężyca.       395
A te się śmieją, biegną i wietrzeją
I za laury się kryją i znów śmieją,
I przez cyprysy kukają jak róże;
Ażem się cały w łzy zapocił duże,
A tak mi serce wściekło się grobowe:       400
Że odwiązawszy z pasa, syna głowę —
Przypadkiem głowa to była ułana —
Jak za włos chwycę! jak zakręcę wartko!
Jak palnę!!! — czarna z niéj krew jak ze dzbana.
Ułan — miłośne to było lampartko!       405
Skoro się poczuł, w trop za dziewczątkami,
I djabli by go nie wstrzymali sami.
Kreci się, leci, kolorów nabiera,
Wąs się zakręca, oko się otwiera,
Jak w lot się puścił, tak leci i leci;       410
A trupek to był: a proszę waszeci!
Fartuszkiem swoim z bielutkiego rąbka
Najpiękniejsza go wzięła jak gołąbka,
I przytuliła: i chorem gromadnim
Zaczęły wszystkie piękne płakać nad nim.       415
Aż mi jęły ciec łzy po siwych wąsach.
Zostańcie! rzekłem: zostańcie wy w pląsach!
Wy co i płakać umiecie rycerzy!
Przy waszém sercu mu dobrze, niech leży;
Niechaj spoczywa, a wy moje młode       420
Lejcie na niego tę młodości wodę;
A choć nie zbudzi, to lepsza jest ona