Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T3.djvu/021

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

A teraz jesteś służebnicą cudzą.
Choć wiem że słowa te nie zadrzą długo
W sercu — gdzie nie trwa myśl nawet godziny:
Mówię — bom smutny — i sam pełen winy.


XX.

Przeklnij — lecz ciebie przepędzi ma dusza,        115
Jak Eumenida przez wężowe rózgi.
Boś ty, jedyny syn Prometeusza.
Sęp ci wyjada nie serce — lecz mózgi.
Choć Muzę moją w twojéj krwi zaszargam,
Sięgnę do wnętrza twych trzew — i zatargam.        120


XXI.

Szczeknij z boleści i przeklinaj syna,
Lecz wiedz — że ręka przekleństw wyciągnięta
Nade mną — zwinie się w łęk jak gadzina,
I z ramion ci się od kruszy zeschnięta,
I w proch ją czarne szatany rozchwycą;        125
Bo nie masz władzy przekląć — Niewolnico!