Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T1.djvu/388

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Aby tak za mną wiecznie szedł po świecie...
Ha! wy anieli piekieł! wy nie wiecie,
Że ona żyje — i tylko dziś rano
W jéj szaty lalkę ubrałem słomianą;
I tym podstępem omyliłem straże,
Palnego statku Turcy nie poznali...[1]
O! gdyby ona spłonęła w pożarze;
Chciałżebym z morskiéj wynurzyć się fali?...
Pocóż te widmo?... we mnie — lub koło mnie
Wiecznie i wiecznie — czemuż ludzi twarze
W jéj twarz się mienią? Paziu! chodź tu do mnie
Chodź! niech przy lampie“...

Lecz paź nieprzytomnie
Nalewał napój w pozłacaną czarę,
I z drżącéj ręki nieliczonych wiele
Kropel trucizny upadło nad miarę,
I szedł zachwiany i stąpał nie śmiele,
Jakby od blasku ręką zakrył oczy;
I tak przed lampą stanął — że ją cieniem
Swojéj postaci nachylonéj mroczy...
Lambro miał usta spalone pragnieniem,
Oczy sennemi tłoczone ciężary,
Z oblicza pazia — upadły w głąb czary.


IX.

Wypił. Wnet cale spłonęło mu lice,
W tym blasku, w oka obłąkanym rzucie,
Nieodgadnioną widać tajemnicę;
Jakby niepewne boleści przeczucie.
Znów mu się senne ukazały barwy:
Ciemnoognista i miesięcznéj bieli;
I znów te same widział kleftów larwy.
Stanął w ich kole, słuchał — lecz milczeli.
A przed Kleftami stali dwaj anieli;
jeden ognisty jak piorunu strzała,
Bezkarnie wzrokiem człowieka nie tknięty,
Był w Lambra myśli jako płód poczęty,
I nie mógł w zmysłów narodzić się świecie.

  1. W jéj szaty lalkę ubrałem słomianą
    I tym podstępem omyliłem straże;
    Palnego statku Turcy nie poznali.

    W ostatniéj wojnie o niepodległość Grecy często pod Tureckie floty puszczali statki palne, napełnione lalkami czyli tak zwanémi manekinami, aby w Turkach podejrzenia nie wzbudzić — A łodzie takie miały pozór handlowych statków.