Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T1.djvu/202

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
RIZZIO.

Marjo! oh! Marjo!... Boże zmiłuj się nade mną.
Oh! oh! oh!

Kona.
MARJA.

Rizzio!... Boże zmiłuj się nade mną.
       45 Stójcie! błagam was — jeszcze jęknął, jam słyszała.
O! gdyby tu był Henryk!... Tak cicho jak w grobie,
Gdzież Henryk? Henryk! mąż mój!

HENRYK, nachylając się, cicho.

Jestem tu, przy tobie.

MARJA, odwracając się zwolna.

Był przy mnie? Henryk! mąż mój? Boże mój!

Pada na poręcze krzesła.
HENRYK.

Omdlała.
Wynieście jego zwłoki.

DUGLAS, ponuro.

Przyszedłem zabijać,
       50 Lecz nie wynosić zwłoki — wołajcie grabarzy.

Lindsaj wyciąga trupa z sali i wraca.
HENRYK, do Duglasa.

Duglasie! straszna teraz bladość twojéj twarzy.
Czyliż męstwo rycerza zwykło tak przemijać?
Miałeś wdziać jego szaty?

DUGLAS.

Krwią czarną skalane.

HENRYK.

Ciebie dręczy zabójstwo?

DUGLAS, zbliżając się, patrzy Henrykowi w oczy.

Henryku! a ciebie?...
       55 Słuchaj! i twoje ręce krwią Rizzia zmazane,
Ty zabiłeś człowieka! i wejdź teraz w siebie?...