Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T1.djvu/197

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

       20 Zda mi się, że już płynę na łonie gondoły,
Czarnym wybitéj kirem, jak na łonie trumny;
Okna pałaców długim świécą się szeregiem,
Ścieląc po wodzie jasne światłości kolumny;
Łódź moja płynie szybko, płynie z fali biegiem;
       25 A nademną daleko na błękicie ciemnym,
Posępném światłem xiężyc rostacza się złoty;
I w duszy czuję dzikie uczucie tęsknoty,
Dla serca trawionego ogniem niewzajemnym,
Potrzeba takich cierpień, niech się karmi łzami.

MARJA.

       30 O! Rizzio, serce twoje nie wesoło marzy,
Póki jesteśmy młodzi, wszystko jest przed nami.

RIZZIO.

Za mną wszystko zostało. Uśmiéch mojéj twarzy,
Jeśli kiedy roskwitnie? prędko, prędko skona!
Można za szkłami różę roskwiecić w jesieni,
       35 Lecz jakże będzie smutna, blada, wysilona.
Ale poco się smucę? wszystko się odmieni!
Powrócę kiedyś! wrócę! czemużbym nie wrócił?
Czemu?... Świat jest przepaścią, kto się w przepaść rzucił
Może nigdy nie wrócić... Nie, to niepodobna,
       40 Ja będę kiedyś w Szkocji, w tych samych komnatach,
Sala ta co się smutkiem wydaje żałobna,
Zabrzmi znów wesołością, rozjaśnią się mury
Tłumem zamaskowanych dworzan w jasnych szatach.

MARJA.

O Rizzio! patrzaj! patrzaj na ten dwór ponury,
       45 Tu niewinne zabawy lud grzechami zowie;
Szemrać będą dworzanie.

RIZZIO, z wzrastającą wesołością.

Szmer zgłuszą oklaski,
Półowa nawet dworzan może przyjść bez maski,
Gdy który spyta „znasz mnie?“ każdy mu odpowie
„Nie znam cię masko“ ani zbłądzi w odpowiedzi.
       45 Ten kto się śmieje zawsze płaczących zwycięża.