Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T1.djvu/091

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Które niegdyś ściągnęła gorzka jego wina.
Nie zaszkodzą mu w życiu? przeklinając syna,
Bałam się ich spełnienia i teraz się boję.
Mówcie! lecz serce własnym modłom nie dowierza,
       30 Już mi braknie na wasze zaklęcie wyrazu.
Mówcie!

GŁOS Z OŁTARZA.

Mindowe zginie od ręki rycerza,
Który poległ zabity z Mindowy roskazu.

ROGNEDA.

To był głos ludzki!... nic, nie, to są Boskie słowa!
Bogi czemuż tak nagle znikacie przede mną?
       35 Daliście mi odpowiedź okropną i ciemną.
Zniknęli, znów mnie ciemność okryła grobowa.
To może natężone zmysły mnie uwiodły.

Oddala się. — Trojnat i Hejdenrich wychodzą z poza filarów gdzie byli ukryci.
TROJNAT.

Rogneda za Mindową zasyłała modły.
Nie można na nią liczyć — to matka...

HEJDENRICH.

Trojnacie!
       40 Słyszałeś jaką dałem odpowiedź z ołtarza?
Piérwszy raz legat zasiadł w takim majestacie;
Piérwszy raz posłańcowi papieżów się zdarza,
Dawać wyrok przez usta pogańskiego Boga...
Lecz Mindowe za nami z klasztoru przybędzie,
       45 Nie wié że w zamku znajdzie ukrytego wroga;
Gdy walczy w prusach, krzyżak stolicę zdobędzie,
I za wszystkie poprzednie zdrady mi zapłaci...
Panie! na twe roskazy mam dwudziestu braci,
A każdy zbrojny mieczem i krzyżem i tarczą.
       50 Teraz gdy na krzyżaków wyszli wojownicy,
Te małe siły w naszych zamiarach wystarczą;
Potém miodem znęcimy zmienny lud stolicy.