Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T1.djvu/066

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ALDONA.

A ja płakać nie mogę... Cha! cha! luby! drogi!
Śmiéch mi straszliwy łamie na ustach wyrazy...
       275 Cha! cha! cha! niech tu przyjdą! niech przestąpią progi!
Oto próg pałacowy!...

Pada przed drzwiami.
DOWMUNT.

Aldono! Jak głazy
Zimna...

Składa omdlałą na krześle.

Rękami będę rozdzierał tych ludzi...
Chodźcie tu!... O te oczy! ta twarz, blada, sina!...

Po chwili.

Z rąk martwych wyrwę różę... kiedy się obudzi
       280 Mnie już nie będzie... niech mnie nic nie przypomina.

Obrywa liście kwiatu.

Kwiat zerwałem — gałązka w jéj została dłoni,
Tak mocno trzyma.

Pod koniec téj sceny słychać coraz mocniejsze szczęki orężu.

Słyszę! już idą... to oni!...



KONIEC AKTU DRUGIEGO.