Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T1.djvu/032

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„Patrz! oto pyszna Kiejstutów stolica,
To ich dzierżawy, kędy zajrzysz okiem.
Nad zamkiem wieża — to pogan kaplica;
       100 Tam między gęstym kadzidła obłokiem,
Boga piorunu szczerozłote lica,
Patrzą się jasnym, brylantowym wzrokiem.
Widzisz to wielkie błękitu przestworze?
To Trocki zamek! a to Trockie morze!

II.
RYCERZ SĄDÓW TAJEMNYCH.
       105 Stokroć weselsze są Malborga gmachy,
Niż te posępne Kiejstuta komnaty;
Ani je srebrne rozjaśniają blachy,
Ani kobierców złocą jasne szaty.
Sala zamkowa jak głuche więzienie,
       110 Wiatr po niéj szumi i wolno przewiewa,
Jéj głębie wieczne zalegają cienie;
A setne z ziemi wybiegłszy filary,
To się zrastają jak altany drzewa,
To się znów dzieląc na setne konary,
       115 Wspierają różnie łamane sklepienie;
A okna cięte w gwiazd rozlicznych wzory,
W dzień dają światło słabe jak o świcie,
Inne okrągłe lśnią w tęczy kolory,
Dziś okna, jutro strzelnice w potrzebie.
       120 A jedno w sklepień zasępionych szczycie,
Tak błyszczy zdala, jak miesiąc na niebie.

Choć noc głęboka, choć w tak późnéj chwili,
Jeszcze się lampa w ciemnym gmachu pali;
I dwaj rycerze czuwają na sali,
       125 Dwaj, którzy wczoraj jeszcze z Prus przybyli.
Starszy miał szyszak i pancerz stalowy,
I płaszcz szeroki z wizerunkiem krzyża;