Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T1.djvu/031

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I sąd co trzymał mych czynności wodze
Puścić je musiał i stracił ich ślady.
W Litwie podstępem zdradnym nie otoczy,
W Litwie nie dojrzy, choć ma bystre oczy.

       65 „Oto krzyżackie zniknęły klasztory,
I błyszczy Niemen szeroki przed nami!”
Zaraz się w rzekę rzucił rumak skory,
Parskał i pianę mieszał z wód pianami.
Na drugim brzegu czerniły się bory,
       70 Srebrnémi nocy uwieńczone mgłami.
Xiężyc posępny płonąc na zachodzie,
Długim się słupem srebrzył w Niemna wodzie.

Nim je grom spali — nim je ludzie wytną,
Piękne są bory, cudny las sosnowy!
       75 Tysiączne kwiaty w jego głębiach kwitną,
Wiatr tajemnicze prowadzi rozmowy;
Tam dzwonki barwą błyszczą się błękitną,
Owdzie kobierce ściele wrzos różowy.
Przez takie bory zarośnięte wrzosem
       80 Prędkim tętniły kopyta odgłosem.

W pośpiechu szybko mijają rycerze
Rozległe Xiążąt na Lidzie dziedziny.
Z wschodzącém słońcem witały się wieże,
Choć cień pod zamkiem zalegał doliny;
       85 Ze słońcem jeźdźców migały puklerze,
Słońcu nadbrzeżne kłaniały się trzciny,
Nie jeden pączek przed słońcem roskwita,
Błyszczy się ziemia kwiatami okryta.

Lecz prędko szybkie przemknęły rumaki.
       90 Znikł obraz Lidy jak senne marzenie,
Znów ciemne bory, zarośla i krzaki,
I jednostajne rumaków tętnienie;
Słońce przebiegłszy lazurowe szlaki,
Już za Ponary chowało promienie;
       95 Już cień na ziemię spuszczał się ponury,
Gdy starszy Krzyżak wskazał zamku mury.