Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego 01 (Gubrynowicz).djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I płachtę z głowy mu szpitalną zdjęto,        25
Nożem pośmiertnych rzeźników czerwoną;
Źrennicę trzymał na blask odemkniętą,
Ale od braci miał twarz odwróconą;
Więceśmy rzekli wiedmom, by zawarły
Trumnę, bo to jest nasz brat — ten umarły.        30

I przeraziła nas wszystkich ta nędza,
A jeden z młodszych spytał: »Gdzież go złożą?«
Odpowiedziała mu szpitalna jędza:
»W święconej ziemi, gdzie przez miłość Bożą
Kładziemy poczet nasz umarłych tłumny,        35
W jeden ogromny dół — na trumnach trumny«.

Więc ów młodzieniec, męki czując szczere,
Wydobył złoty jeden pieniądz drobny
I rzekł: »Zaśpiewać nad nim Miserere
Niechaj ogródek ma i krzyż osobny...«        40
Zamilkł: a myśmy pochylili głowy,
Łzy i grosz sypiąc na talerz cynowy.

Niech ma ogródek — i niech się przed Panem
Pochwali tym, co krzyż na grobie gada:
Że był w dziewiątym półku kapitanem,        45
Że go słuchała rycerzy gromada,
A dziś ojczyźnie jest niczem nie dłużny,
Chociaż osobny ma kurhan — z jałmużny.

Ale Ty, Boże! który z wysokości
Strzały twe rzucasz na kraju obrońcę,        50
Błagamy Ciebie przez tę garstkę kości,
Zapal przynajmniej na śmierć naszą — słońce!
Niechaj dzień wyjdzie z jasnej niebios bramy,
Niechaj nas przecie widzą, — gdy konamy!


Paryż, d. 30 października 1841 r.