Strona:PL Dzieła Cyprjana Norwida (Pini).djvu/686

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Lud, nawykły się karmić zewnętrzną kabałą,
Chce egipskiego cielca — rzeszy grube ciało
Tłoczy wewnętrzne słowo i znów zamięszanie.
Cóż dopiero... gdy szerzej obejrzysz się na nie!

Tam, na krańcach obszaru błogosławionego
Prometej ogień poniósł — dla kogo? Dla czego?
Co dnia bok mu rozdarli, a skoro mistrz słowa
Taki, jak Orfej... serce takie... taka głowa
I taka pieśń powstanie, to w jednej wieczerzy
Rozwarkoczonych kobiet, którym naród wierzy,
Zginie.

Solon, późniejszy, chóru nie zrozumie,
Teatru się ulęknie, mniej mądry, gdy w tłumie[1],
A objawiciel Sparty uzna za stosowne:
Czcić to, co energiczne, hańbić, co wymowne.
Fryg Ezop z obosieczną formą apologu
Zdałoby się, że wytrwa, bo chytry i w progu,
Ale i tego widzę, że na skały kraniec
Pcha rzesza parazytów, pcha delficki taniec,
Aż wygiął się nad otchłań i stopę usunął:
Wzleciał spłoszony orzeł... bajkopisarz runął!



VII.

Gdziekolwiekbądź wewnętrzne słowo ucierpiało,
Szedł potwór, który wietrzył, aż utyje ciało,
Szła hiena niewoli... Niedługo czas złoty
Kwitnął Dawida harfy, promiennej, jak cnoty,
Gdy on w pieśń uszykował poetyckim jawem
To, co zaciosał Mojżesz rutyną i prawem.
Dwadzieścia cztery chórów szło z nim, jak do bitwy,
Cztery tysiące głosów śpiewało modlitwy.

Żaden lud nigdy, nigdzie i nie miał nie ma
Takiej pieśni, jak «Psalmy». Każda przy niej niema.
Niezadługo myśliłbyś, że słowo na tronie
Zajaśnieje: już widny przebłysk w Salomonie,
Już są księgi, jak Hiob, są już przysłów zbiory,
Wzamian sobie zagadki dają autory.
Zdałoby się, że druku potrzeba im nieco,
Alić fenickie nawy rozwioślone lecą
I na cały świat niosą wiedzy błyskawice,
Zarzucając alfabet i srebrne kotwice.

Homer zdala, przez wieki cenion za dni onych
Żył, ale czy dotykał wawrzynów zielonych,
Jeśli nie wiemy dotąd gdzie i w stanie jakim,
Ani czy rzeczywiście był ślepym żebrakiem?
Wszelako, że rycerskie ośpiewał herbarze.
Słynniejszy od Hezjoda, co sławi ołtarze.



VIII.

Tu trzeba już wziąć ściślej znaczenie wyrazu.
Parabola jest obraz, pieśń jest duch obrazu;
Słowo, brzmiąc nieustannie, z przestrzenią i czasem
Znosi się — obraz każdej myśli jest nawiasem;
Dlatego samorodnie nieraz parabole
Ludowe zakwitają jak ugoru pole,
Całe bowiem stworzenie sklepi się obrazem.
Człowiek, myśląc, maluje i śpiewa zarazem.
Wyraz «jako»[2] jest pendzlem lub dłótem tak samo
Jak głoska «O» jest nutą, a spółgłoski gamą.
Słowo więc całość swoją od początku niosło,
Rozwinęło je tylko uczone rzemiosło.
I od początku była część zewnętrzna słowa
I wewnętrzna — jak wszelka świątyni budowa.
Duch miał czem się nazewnątrz wyrażać, lub wgórę
Monologiem podnosić — miał architekturę;
Lecz budowa, gdy części w ciążeniu się miną,
Czołem zapada w ziemię i sterczy ruiną.

  1. Solon lęka się słowa teatralnego, scenicznego: prawodawca bez dramy! (P. P.).
  2. Gramatyk starożytny pięknie mówi, że «ile razy jest wyraz «jako», tyle razy następuje po nim obraz». Wyraz «jako» tym sposobem przejęty jest od wyrazu «ikon», z greckiego źródła. (P. P.).
    Greckie słowo «eikon» (obraz, przen. podobieństwo) niema z polskiem «jako» nic wspólnego.