Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/95

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tak zwyczajną u ludzi odważnych i do niebezpieczeństw przywykłych:
— Jeśli pan masz pięćdziesięciu ludzi, ja ich mam dwustu, a wszyscy z przedniej straży armji królewskiej. Śmiał byś pan więc otwarcie podnieść bunt przeciw królowi?
— Nie, nie — odpowiedział mniemany kapitan z pokorą. — Niech mnie Bóg od tego zachował Lecz proszę cię, panie, byś zaświadczył, że sile ustępuję jedynie.
— To rzecz najmniejsza.
— Dobrze! Poprowadzę teraz pana do księżnej-wdowy, która nie śpi jeszcze.
Canolles nie potrzebował namysłu, dla ocenienia strasznego niebezpieczeństwa, i grożącego mu w zastawionej nań zasadzce; lecz jego moc działania stanowczego wydobyła go z niego.
— Polecono mi pilnować nie księżną wdową, lecz młodą księżnę de Condé.
Kapitan straży przybocznej spuścił głowę, cofnął się w tył, pociągnął za sobą swą długą szpadę, i z powagą przeszedł próg drzwi między dwoma na straży stojącemi żołnierzami, którzy ze drżeniem przypatrywali się tej scenie, a, usłyszawszy o przybyciu dwustu ludzi, chcieli uciekać, nie będąc wcale usposobionymi do poświęcenia życia w razie, gdyby zamek Chantilly został opanowany.
Po upływie dziesięciu minut, mniemany kapitan powrócił z dwoma żołnierzami i z niezykłemi ceremonjami powiódł Canollesa do pokoju księżnej.
Przybywszy do drzwi, baron wpuszczony został bez najmniejszego oporu.
Wtedy poznał on tenże sam pokój, meble, łoże, nawet też samą woń, która go za pierwszym razem tak odurzyła.
Napróżno jednak upatrywał dwóch rzeczy, portretu prawdziwej księżnej, widzianego przy pierwszych odwiedzinach i twarzy mniemanej księżnej, dla której dopiero co tak wielką uczynił ofiarę.
Portret był zdjęty, dla ostrożności, nieco już spóźnionej i bezwątpienia skutkiem tejże, twarz leżącej w łóżku kobiety zwróconą była ku ścianie, z prawdziwie książęcą zuchwałością.
Dwie kobiety stały obok łóżka.