Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

poznać z mego ubioru, kapitanem przybocznej gwardji Jej książęcej mości.
Canolles uśmiechnął się.
Zdołał już on ocenić swego przeciwnika i poznał, że miał do czynienia z jakimś dworzaninem, albo kuchcikiem w mundur uwięzionym, którego z braku czasu, czy to nie zdążyli, czy też nie mogli zapiąć.
— Dobrze, dobrze, panie kapitanie gwardji — rzekł Canolles — podnieś kapelusz i odpowiadaj mi.
Kapitan natychmiast spełnił pierwszą część rozkazu Canollesa, jako człowiek, który ćwiczył się w tej pięknej wojskowej maksymie:
„Chcąc umieć wydawać rozkazy, trzeba je pierwej umieć wykonywać".
— Kapitan gwardji — powtórzył Canolles. — Do djabła! piękny stopień!
— Tak panie, dość dobry, a więc? — zapytał nieznajomy, prostując się.
— Nie pysznij no się tak bardzo, kapitanie, — rzekł Canolles — bo ci...
— Lecz wreszcie pozwól mi się pan zapytać, kto sam jesteś? — zagadnął mniemany kapitan.
— Chętnie pójdę za pańskim przykładem, i odpowiem na jego pytanie, tak jakeś pan na moje odpowiedzieć raczył. Jestem kapitanem w Nawailskim pułku i przybyłem tu w imieniu króla, jako posłaniec pokoju lub wojny. A więc zostaną, będę łagodnym albo... nieubłaganym, zależnie od tego jak rozkazy Jej Królewskiej Mości spełnione.
— Nieubłaganymi... — zawołał mniemany kapitan. — Czy być może?... Nieubłaganym!
O i bardzo, zapewniam pana.
— Nawet dla Jej książęcej mości?...
— Dla czegóżby nie? Przecież i ona winna posłuszeństwo królowej.
— O! nie sądź, panie, że nas zastraszysz, i chciej wiedzieć, że mam pięćdziesięciu uzbrojonych ludzi, gotowych zemścić się za honor. Jej książęcej mości.
Canolles nie chciał mu zarzucić, że jego siła zbrojna są tylko lokaje i kuchciki, godni zaszczytu służenia pod takim wodzem i że honor księżnej razem z nią w tej chwili do Bordeaux ujeżdża.
Odrzekł tylko z tą zimną krwią, straszniejszą od groźby