Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A teraz do stołu, panowie!... — zawołała księżna.
Podwoje drzwi bocznych rozwarły się i ujrzano w wielkiej zamkowej galerji stół, zastawiony wspaniale.
Wieczerza przeszła szumnie i wesoło, za każdym razem skoro wznoszono toast za zdrowie księcia, wszyscy goście klękali i wyjmowali szpady, rzucając na kardynała Mazarini tak głośne przekleństwa, że aż mury trząść się zdawały.
Nikt nie odrzucił tak świetnego przyjęcia.
Nawet Ferguzon, ów rozsądny, ostrożny Ferguzon, dał się uwieść powabom win burgundzkich, z któremi dziś pierwszy raz dopiero się zaznajomił.
Ferguzon był gaskończykiem i dotychczas miał tylko sposobność oceniania win swego kraju, które znajdował wybornemi, lecz które w tej epoce (jeśli wierzyć można księciu de Saint-Simon) niewielkiej jeszcze były sławy.
Lecz Cauvignac nie tak sobie postąpił.
Oceniając według słusznej wartości wina: Moulin-á-Vent, Nuits i Chambertina, Cauvignac używał ich bardzo umiarkowanie. Nie zapomniał chytrego uśmiechu Leneta, wiedział bowiem, że aby dobić targu korzystnie z przebiegłym radcą, należy być przy zupełnym rozsądku.
Dlatego też wielkie wzbudził zadziwienie w Barrabasie i trzech jego towarzyszach, którzy nie znając prawdziwej przyczyny tej wstrzemięźliwości, sądzili, że ich dowódca chce zmienić tryb życia.
Przy końcu wieczerzy, kiedy toasty stawały się częstszemi, księżna wraz z synem opuściła zgromadzenie, pozostawiając gościom zupełną wolność biesiadowania, dopóki im się podoba.
W chwili, gdy księżna wstawała od stołu, Lenet powiedział jej do ucha:
— Nie zapomnij Wasza książęca mość, że wyjeżdżamy o dziesiątej.
Było już około dziewiątej.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Księżna poszła przygotować się do drogi.
Tymczasem Lenet i Cauvignac zamienili z sobą znaczące spojrzenie.
Lenet wstał, Cauvignac także.
Lenet wyszedł maleńkiemi drzwiczkami, znajdującemi