Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

byli już na miejscu; każdy został wprowadzony po okazaniu listu zapraszającego, a ci, którzy przypadkowo zapomnieli takowego, rozpoznani przez Leneta, zostali również wpuszczeni na znak dany przez tegoż odźwiernemu.
Zaproszeni, stanowiący łącznie z domownikami orszak osiemdziesięciu do dziewięćdziesięciu ludzi, okrążali po większej części wspaniałego konia białego, który z pewnym rodzajem dumy niósł na przodzie siodła, drugie, nierównie mniejsze aksamitem obite, w formie krzesła, przeznaczone dla księcia d‘Enghien, które młody książę miał zająć wówczas, gdy jego koniuszy Vialas zasiądzie na siodle głównem.
Nikt dotychczas nie mówił o wyruszeniu na polowanie; zdaje się, że każdy oczekiwał przybycia innych zaproszonych.
O wpół do jedenastej przybyło do zamku trzech szlachciców w towarzystwie sześciu lokai, uzbrojonych od stóp do głów, z tłomokami tak wzdętemi, że możnaby myśleć, iż ich właściciele wybrali się objechać Europę całą.
Zobaczywszy na podwórzu słupy, chcieli do nich przywiązać swe konie.
Widząc to, człowiek w niebieskiej liberji, ze srebrnym temblakiem, z halabardą w ręku, zbliżył się do nowo przybyłych, których po zmokłem na wskroś odzieniu i zabłoconych butach, łatwo poznać było, że przybywają zdaleka.
— A skąd to panowie?... — spytał ten w nowym rodzaju szwajcar, opierając się na halabardzie.
— Z północy — odpowiedział jeden z jeźdźców.
— Dokądże śpieszycie?
— Na pogrzeb.
— Gdzież tego dowód?
— Oto krepa!
W istocie, szpady wszystkich trzech jeźdźców krepą były obwiązane.
— Wybaczcie panowie — rzekł wtedy szwajcar i raczcie wejść do zamku. Stół już przygotowany, pokoje ogrzane, a lokaje oczekują tylko rozkazów waszych. Służący panów, dostaną również osobną dla siebie izbę.
Dworzanin jakiś, oczekujący ich we drzwiach, służył im za przewodnika.
Tymczasem, służba księżnej, odebrawszy konie przy-