Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XIII.

Dzień wyznaczony na wykonanie projektów Piotra Lenet, był jednym z najbrzydszych dni wiosny, tej pory roku, którą tradycyjnie zwą najpiękniejszą, a która jest, szczególniej we Francji, najnieprzyjemniejszą ze wszystkich.
Rzadki deszcz padał w ogrodach Chantilly, tworząc szarą mgłę, pokrywającą drzewa parku.
W obszernych dziedzińcach, z uszami spuszczonemi ku ziemi, z okiem smutnem, niecierpliwie grzebiąc ziemię, stało uszykowanych pięćdziesiąt koni osiodłanych; sfory gończych psów, złączonych po dwanaście czekały, dysząc i ziewając i starały się wspólnemi siłami pociągnąć za sobą sługę, który obcierał zmoczone deszczem uszy ulubieńców swoich.
Tu i owdzie przechadzali się dojeżdżacze w cielistej liberji z rękami założonemi na plecy, z rogiem myśliwskim u boku. Kilku oficerów, przyzwyczajonych do niepogody biwakowaniem pod Rocroy i Lens, stało na deszczu na tarasach lub schodach zewnętrznych, zmniejszając sobie nudy oczekiwania rozmową ożywioną.
Każdy był uprzedzony, iż to dzień uroczysty, więc też wyraź każdego zastosowany był do tej uroczystości, w której ujrzeć mieli, jak książę d‘Enghien, ubrany pierwszy raz po męsku, goni po raz pierwszy za jeleniem.
Wszyscy oficerowie, będący w służbie księcia, wszyscy klijenci tego sławnego domu, zaproszeni przez Leneta, uważali za swój obowiązek przybyć na ten dzień do Chantilly.
Niepokój, jaki wzbudziła choroba księżnej-wdowy, przeszedł po wydaniu uspakajającego biuletynu przez doktora Bourdelot: księżna kazała sobie puścić krew i zażyła emetyk, uniwersalne lekarstwo owej epoki.
O godzinie dziesiątej wszyscy goście pani de Condé