Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/381

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

powtarzam, że nie ma nic na świecice, czegobym nie poświęcił...
— Czy się powiedzie?... Co takiego?... — przerwała Nanona.
— Ocalić nieszczęśliwego Canollesa.
Nanona spojrzała na brata z osłupieniem.
— On zgubiony, nieprawdaż?
— Jeżeli mam szczerze wyznać, co myślę — odrzekł Cauvignac — położenie jego jest okropne.
— Jak ty mówisz o tem? — krzyknęła Nanona — czy wiesz, czem jest ten człowiek dla mnie?...
— Wiem, że go przekładasz nad brata, bo jego tylko ocalić pragnęłaś, bo widząc mnie ocalonym, przywitałaś jak wroga.
Nanona poczerwieniała.
— Bardzo sprawiedliwie — mówił dalej Cauvignac, widząc niecierpliwość siostry — nie uważaj tego za wyrzut lecz za proste tylko spostrzeżenie; nie chcąc kłamać, a radząc się tylko mego serca, wyznam ci otwarcie, że gdybyśmy jeszcze znajdowali się razem wwięzieniu, a jabym wiedział o tem, co wiem teraz, rzekłbym do Canollesa; pana to siostra moja nazwała bratem; nie mnie, ale pana wzywają w takim razie, on w takiej chwili byłby przy tobie, ja zaś poniósłbym śmierć za niego.
— Więc on umrze! —- krzyknęła Nanona, z wybuchem okropnej boleści — on umrze!
— Moja siostro, powiem ci tylko, na czem postępowanie nasze oprzeć mamy. Teraz jest godzina dziewiąta; od dwóch godzin, co nam napróżno ubiegły, wiele się stać mogło. Nie rozpaczaj, wszak może też nie stało się nic złego a myśl, co mi przyszła do głowy...
— Mów prędko!
— O milę od Bordeaux mam stu ludzi, pod dowództwem mego porucznika.
— Cóż więc?
— Nie zważając, co powie na to pan de Bouillon, co uczyni pan de Rochefoucault, co pomyśli księżna, która się uważa za lepszego wodza od tych dwóch generałów, zdaje mi się, że ze stoma ludźmi, których połowę gotów jestem poświęcić, dostanę się do pana Canolles.
— O, mylisz się, mylisz mój bracie! Ty nie zdołasz tego dokazać.