Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/370

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Tak jest.
— Lecz i ja także byłem komendantem i również nazywałem się Canolles — rzekł Cauvignac. — Potrzeba nam się dobrze porozumieć, żeby nie było omyłki; dość już cierpiałem, patrząc na śmierć tego nieszczęśliwego Richona i nie chciałbym, żeby znowu ktoś inny przez mnie umierał
— Ale teraz znowu pan się nazywasz Canolles? — spytał nadzorca.
— Tak jest — odpowiedział baron.
— A pan, czy także kiedy nosiłeś to nazwisko? — rzekł nadzorca do Cauvignaca.
— Tak jest — odpowiedział tenże — lecz tylko przez dzień jeden, i jak się przekonywam, wielką wówczas popełniłem niedorzeczność.
— Więc obaj panowie jesteście gubernatorami?
— Tak jest — jednocześnie odpowiedzieli obaj więźniowie.
— A teraz ostatnie zapytanie, które całą rzecz wyjaśni.
Obaj więźniowie natężyli uwagę.
— Który z panów — spytał dozorca — jest bratem panny Nanony de Lartigues? bo...
Cauvignac tak komicznie twarz wykrzywił, że w każdym innym razie, a nie w chwili tak ważnej, pobudziłby do śmiechu.
Poczem, zwracając się nadzorcy, mówił:
— A gdybym to ja był bratem Nanony de Lartigues, cóżbyś pan na to powiedział?
— Prosiłbym, abyś mi pan natychmiast raczył towarzyszyć.
— Masz, do djabła! — rzekł Cauvignac.
— Lecz i mnie ona nazywała swym bratem — rzekł Canolles, starając się odwrócić burzę, która widocznie zdawała się zwracać na jego nieszczęśliwego towarzysza.
— Wstrzymaj się pan, tylko chwilkę — rzekł Cauvignac do nadzorcy, a odprowadziwszy na stronę Canollesa, dodał — mój panie, w obecnej chwili, nie powinieneś uznawać się bratem Nanony; dość już innych za mnie cierpiało, teraz na mnie kolej.
— Co pan chcesz przez to powiedzieć? — spytał Canolles.
— O, toby długo potrwało; zresztą, widzisz pan, jak nasz nadzorca się niecierpliwi; bywaj więc zdrów, drogi