Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/361

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— No, kiedy tak, to przestań się niepokoić, rozwesel twoje chmurne czoło.
— Chcąc, abym nie był smutnym, bądź sama wesołą. A co znaczy to westchnienie?
— To westchnienie! mój przyjacielu, za tego biednego co nasze szczęście śmiercią okupi.
— O, tak, masz słuszność, ale dlaczego nie możesz wyprowadzić mnie stąd natychmiast? No, mój drogi aniele, rozwiń skrzydła i unieś mnie z sobą.
— Cierpliwości, cierpliwości mój drogi małżonku, jutro uprowadzę cię!... Gdzie sama jeszcze nie wiem, może do raju naszej miłości... a tymczasem, jestem jeszcze przy tobie.
Canolles wziął ją w objęcia i przycisnął do piersi; ona okoliła ręką szyję młodzieńca i tuliła się drżąca do serca, co tylu różnymi uczuciami miotane, zaledwie słabe tylko wydawało tchnienie.
Nagle i to już po raz drugi, łkania bolesne wydarły się z piersi Klary, a chociaż zdawała się być na pozór spokojnąi szczęśliwą, łzy jednak rzęsiste spłynęły jej z oczu i zrosiły twarz Canollesa, co jej ust dotykał.
— Takaż to twoja wesołość, biedny mój aniele?
— O nie, to tylko wspomnienia cierpień doznanych.
W tej chwili, brzęk kluczy rozdzielił kochanków; drzwi się otworzyły i nadzorca wszedł z oznajmieniem, że pól godzinypozwolonego widzenia się już upłynęło.
— Bądź zdrowa — szepnął Canolles — lub ukryj mnie w fałdach swego szerokiego płaszcza i uprowadź z tych miejsc co prędzej.
— Biedny mój przyjacielu — z cicha odpowiedziała Klara — przestań, bo mi serce rozdzierasz! Czy nie wiesz, że to byłoby mojem najgorętszem życzeniem? Miej za nas oboje cierpliwość i wytrwałość, za kilka godzin złączymy się na zawsze, a wtedy nic nas już rozłączyć nie będzie w stanie.
— Będę cierpliwym — rzekł Canolles wesoło, uspokojony zapewnieniem Klary — teraz trzeba nam się rozłączyć, miejmy więc odwagę; muszę wyrzec słowo, co jak głos grobowy boleśnie brzmi w uszach: „Bądź zdrowa! bądź zdrowa Klaro!“.
— Bądź zdrów! — odrzekła, usiłując wywołać uśmiech — bądź zdr...