Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/356

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Otóż biedny Richon, z którym przed miesiącem obiadowałem, już nie żyje. Pewno sam sobie odebrał życie, bo śmierci się nie bał. I ja toż samo winienem był uczynić i niezawodnie byłbym zrobił, gdyby kto inny, a nie wicehrabina mnie oblegała.
— Wojna kobieca jest niewątpliwie najgroźniejszą ze wszystkich... przynajmniej nic sobie nie mam do wyrzucenia, wniczem nie przyczynłem się do śmierci mego przyjaciela. Bogu niech będą dzięki! Nie podniosłem ręki na mego brata; myśl ta mnie uspakaja; tak jest i to winienem memu aniołowi stróżowi, w postaci kobiety.
Wejście dozorcy więziennego, przerwało monolog Canollesa.
— Czy będziesz pan jadł kolację? — spytał dozorca. — Jeżeli zechcesz, racz ją zadysponować, bo nadzorca odebrał rozkaz dostarczać panu żywności, jakiej tylko zażądasz.
— No, to przynajmniej — rzekł Canolles — chcą mnie ugościć podczas mojego tu pobytu. Był czas, żem się wcale czego innego spodziewał, widząc uszczypliwy wyraz twarzy księżnej i złowróżebne spojrzenia wszystkich, co ją otaczali.
— Czekam pańskiego rozkazu — rzekł dozorca, skłoniwszy się.
— A, prawda, przepraszam. To grzeczne pańskie zapytanie, pobudziło mnie do uwag... Ale wróćmy do rzeczy; dobrze, mój panie, będę jadł, bom głodny szczerze, ale, że z natury nader jestem wstrzemięźliwy, poprzestanę zatem na zwyczajnej, żołnierskiej kolacji.
— A teraz — rzekł dozorca, przybliżając się do Canollesa z rodzajem zajęcia — czy nie dasz mi pan polecenia jakiego... może iść po co do miasta... może pan oczekujesz kogo?... Pan jesteś wojskowym, ja także; postępuj pan ze mną tak, jak z jednym ze swoich podwładnych.
Canolles z zadziwieniem spoglądał na dozorcę.
— Nie, mój panie, nie dam ci żadnego polecenia, nie czekam nikogo, wyjąwszy jednej osoby, której wszakże nazwiska wymienić nie mogę. Co do oświadczenia się pana z jego usługami, szczerze mu za nie dziękuję i jeżeli będę czego potrzebował, nie zaniedbam korzystać z pańskiej grzeczności.