Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/341

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A teraz co, moi panowie?
— Teraz głosujmy — odezwał się książę de la Rochefoucault.
— Głosujmy! — powtórzył książę de Bouillon; a, obracając się do sędziów przysięgłych, dodał:
— Panowie, zechciejcie objawić nam zdanie wasze?
— Zostawiamy pierwszeństwo Jej książęcej mości — odezwał się jeden z mieszczan.
— To wcale niesłusznie — zawołał ktoś donośnym głosem i tak pewnym, że zdziwił wszystkich obecnych.
— Co to ma znaczyć? — zapytała księżna, usiłując rozpoznać twarz tego, co dopiero mówić przestał.
Zbyteczne było usiłowanie księżnej, bo ten sam ciągnął dalej:
— To się ma znaczyć — zawołała, powstając z ławki, aby go wszyscy widzieć mogli, że ja, Andrzej Lavie, adwokat królewski i człowiek parlamentu, domagam się w imieniu króla, bardziej jeszcze w imieniu ludzkości, aby szanowano prawo zabezpieczające życie jeńców wojennych, zdających się na słowo. Zatem wnoszę...
— A! panie adwokacie — przerwała mu księżna — tylko bez tych wyrażeń prawnych, których nie rozumiemy wcale! To jest sprawa honoru i uczucia, a nie nędzny proces pieniacki!
— Tak jest, tak — odpowiedzieli chórem oficerowie i przysięgli — przystąpmy do głosowania, do głosowania!
— Powiedziałem i powtarzam — zawołał nie zmieszany Lavie — że domagam się obrony i bezpieczeństwa jeńców, zatrzymanych na słowo. Nie jest to już styl sądowej procedury, a tylko głos prawa narodów.
— A ja dodaję — zawołał Lenet — że nawet Richona badano, jest więc sprawiedliwem, żebyśmy również wysłuchali obrony tych, których sądzić mamy.
— A ja oświadczam — rzekł d’Espagnet, ów naczelnik mieszczan, oblegających Saint-George razem z panem de la Rochefoucault, ja oświadczam, że jeżeli zechcemy łagodnie postąpić z jeńcami, miasto się wzburzy:
Dochodzące wrzaski, zdawały się potwierdzać ten wniosek.
— Spieszmy się więc — zawołała księżna. — Na jakąż karę skazujemy obwinionego?