Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/339

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XIV.

Milczenie trwogi, przerywane stąpaniem oddalającego się kapitana i wrzawą zgromadzonego ludu, nastąpiło po tym rozkazie, który rzucał zbuntowanych książąt na drogę jeszcze więcej śliską i niebezpieczną od tej, po ktróej dotąd postępowali.
Tym jednym czynem, księżna, jej rada, jej wojsko i miasto całe, traciło opiekę praw, było to narazić lud cały na straszną odpowiedzialność i stawić tysiące głów, na grę namiętności osób kilku.
W sali narad głucha panowała cisza, nikt nie śmiał nawet głośnym oddechem przerywać milczenia grobowego. Oczy wszystkich zwrócone były na drzwi, któremi oczekiwano przybycia więźniów.
Księżna, dla lepszego odegrania roli prezesa, udawała, że przegląda spis jeńców, pan de la Rochefoucault udawał zamyślonego, a pan de Bouillon rozmawiał cicho z panią de Tourville o dokuczającej mu podagrze.
Lenet zbliżył się do księżnej, dla spróbowania, czy mu się jeszcze nie uda przekonać ją, lubo nie miał nadziei.
Był to jeden z tych ludzi prawych i surowych, co spełniają swą powinność, na nic się nie oglądając.
— Pomyśl pani, że stawiasz na jedną kartę przyszłość całego rodu twojego.
— Mało na to zważam — odpowiedziała oschle księżna — bo pewną jestem wygranej.
— Książę — rzekł Lenet, obracając się do pana de la Rochefoucault — jesteś wyższy pojęciem od pospolitych ludzi, równie jak silniejszy od nich w pohamowaniu namiętności, będziesz zapewne wraz ze mną doradzał Jej książęcej mości umiarkowanie, nieprawdaż?