Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/329

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

na szerokiej murawie bawiono się w serso.
Canolles, nadzwyczaj zręczny i dowcipny, zajmował całe towarzystwo.
Damy śmiały się z niezgrabnych rywali Canollesa i podziwiały jego zręczność; przy każdym nowym rzucie, nagradzały go przeciągłe brawa, chustki powiewały w powietrzu i o mało nie rzucano mu pod nogi kwiatów i bukietów.
Te triumfy nie wyrugowały jednak głównej myślil, trapiącej Canollesa; w miarę zbliżania się oznaczonej godziny, spojrzenie młodzieńca częściej zwracały się na bramę w której miał się ukazać ów, tak gorąco upragniony posłaniec.
Wtem, gdy, spojrzawszy na zegarek winszował sobie, że mu już tak krótko zostawało czekać, jakiś szmer dziwny wszczął się między zgromadzonymi, dotąd tak wesołymi gośćmi.
Canolles spostrzegł, że się dzielono na szepczące grupy, spoglądano nań z wyrazem pożałowania.
To zajęcie się nim zgromadzonych, przypisywał swej zręczności i cieszył się niem prawie, nie domyślając się prawdziwej przyczyny.
Poznał nakoniec, że było w tem coś zatrważającego; przybliżył się do jednej z tych grup; osoby składające ją usiłowały się do niego uśmiechać, ale widocznie były pomieszane; inne oddalały się spiesznie.
Potoczył wzrokiem naokoło siebie i widział, jak wszyscy prawie znikali, jak gdyby jaka wieść okropna rozeszła się w zgromadzniu.
Prezydent Lalasne wzdłuż i wszerzprzechadzał się, w najgłębszym smutku. Prezydentowa, trzymając siostrę pod rękę przybliżyła się do Canollesa i rzekła, niby nie do niego:
— Gdybym była jeńcem wojenym, choćby nawet na słowo, dopadłabym teraz konia, dostałabym się do rzeki, dałabym, dwadzieścia, sto dukatów przewoźnikowi i wydobyłabym się...
Canolles spojrzał ze zdziwieniem na dwie kobiety; posunął się, chcąc spytać o objaśnieni, ale znikły ja cienie da mu znak milczenia.
Jednocześnie, za bramą ogrodu usłyszano, wymówione głośno nazwisko Canollesa.