Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/328

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Bardzo pięknie, alenie traćmy czasu na próżne frazesy — odezwał się książę de la Rochefoucault, zawsze spokojny i sztywny. — Wieść obleci miasto i z agodzinę nie będziemy panami ani wypadków ani namiętności, ani ludzi. Pierwszem staraniem Waszej wysokości winno być zajęcie takiej pozycji, ażeby uznano ją za niezdobytą.
— A więc! — odparła księżna, to staranie składam wtwoje ręce, mości książę i tobie powierzam pomszczenie mego honoru, Richon był twoim, od ciebie go otrzymałam i dałeś mi go książę raczej, jako jednego ze swoich przyjaciół, aniżeli ze sług swoich.
— Bądź pani spokojną — odparł książę z ukłonem — będę pamiętał, com winien tobie pani, sobie samemu i temu biednemu nieboszczykowi.
I zbliżywszy się do kapitana gwardji, szeptał mu coś długo, podczas gdy księżna wyszła w towarzystwie pani de Tourville; za nimi udał się Lenet, trąc czoło w rozpaczy.
Wisehrabina była pode drzwiami.
Odzyskawszy zmysły, pierwszym krokiem, jaki powzięła, była chęć powrócenia do pani de Condé; spotkała ją na drodze, ale z twarzą tak surową, że nie śmiała jej zaczepić.
— Mój Boże, mój Boże! Cóż postanowiono! — zawołała trwożliwie wicehrabina, załamując ręce z boleścią.
— Pomścimy się — odparła pani de Tourville majestatycznie.
— Pomścić się! Ale jak? — spytała Klara.
— Pani — odparł Lenet — jeżeli masz jaki wpływ na księżną, użyj go, ażby pod pozorem represali, nie dopuszczono się jakiej podłości.
Dziwnem przeczuciem wspomnienie Canollesa przedstawiło się nagle w umyśle młodej kobiety.
Usłyszała w sercu swojem jakby głos smutny, mówiący o tym nieobecnym przyjacielu i prześladujący ją coraz gwałtowniej i zapragnęła iść już na schadzkę, gdy spostrzegła, że miała się odbyć dopiero za trzy czy cztery godziny.
Atoli Canolles stawił się u pani de Lalasne, zgodnie z poleceniem wicehrabiny.
Był to dzień urodzin prezydenta i wydawano rodzaj balu i cał towarzystwo znajdowało się w ogrodzie, gdzie