Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/318

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Najjaśniejsza Pani — odezwał się Richon — niemi potrzeby zbierania sądu wojennego; jestem więźniem na słowo pana de la Meilleraie, poddałem się dobrowolnie dowodem to, żem mógł opuścić Vayres wraz z mymi żołnierzami, że mogłem ratować się ucieczką przed ich wyjściem, lub później, a nie uczyniłem tego.
— Nie rozumiem wcale sztuczek tego rodzaju — mówiła królowa, powstając z krzesła — jeżeli masz słuszność, mój panie, broń się przed sądem. — Wszakże sąd wybornie odbyć się może w tem miejscu?
— O, tak, pani — odrzekł książę.
Wybrawszy natychmiast w przyległym pokoju dwunastu oficerów, złożył z nich ów straszny trybunał.
Richon zaczął domyślać się prawdy.
Zaimprowizowani sędziowie zajęli wskazane sobie miejsca. Pisarz zapytał go o imię, nazwisko i tytuły.
— Jesteś pan obwiniony o zdradę kraju, ponieważ strzelać kazałeś do wojsk królewskich. Czy przyznajesz się do tego?
— Nie zapieram się prawdy; tak jest, kazałem strzelać do wojsk królewskich — odpowiedział.
— Na mocy jakiego prawa?
— Na mocy prawa wojny, na mocy tego samego prawa którego używali w podobnych okolicznościach panowie Conti, de Beaufort, d‘Elbeuf i tylu innych.
— Prawo takie nie istnieje, jest to poprostu bunt.
— Jednakże na mocy tego prawa porucznik mój zawarł kapitulację, do której się odwołuję.
— Kapitulację! — odezwał się ironicznie książę d‘Epernon, bo nie wątpił, że go królowa słucha, a jej obecność dyktowała mu tę zniewagę. — Kapitulację! śmiałżebyś wchodzić w układy z marszałkiem Francji?
— Dlaczego nie, kiedy marszałek Francji wchodził w układy ze mną.
— A więc pokaż pan tę kapitulację, osądzimy jej ważność.
— To była tylko słowna umowa.
— Postaw świadków!
— Mam tylko jednego.
— A tym jest?
— Sam marszałek.
— Poprosić marszałka — rzekł książę.