Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/294

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

myślności, słusznie uśmiechających się tobie, pani, przyszłam cię prosić, abyś zwróciła łaskawe spojrzenie na najwierniejszą ze sług' swoich, ktróej się także trochę szczęścia należy.
— O, bezwątpienia, moja dobra Klaro, bądź pewna, że nigdy pomyślność, jaką ci Bóg zsyła nie dorówna tej, jakiej ci życzę. Mów więc, jakiej żądasz łaski, a jeżeli to możności mojej nie przechodzi, rachuj na nią, jak gdyby ci już była wyświadczoną.
— Wiesz księżno, pani, że jestem wdową, wolną i niezależną; ta niezależność jednak więcej mi cięży, jak niewola i chciałabym ten stan smutny i samotny zmienić na lepszy — wyrzekła Klara nieśmiało.
— To się ma rozumieć — zawołała, śmiejąc się księżna — że chcesz iść za mąż? Czy nie tak, moja mała?
— Zdaje mi się, że tak — odpowiedziała Klara, cała zarumieniona.
— Niechże i tak będzie, to już moja rzecz.
Klara uczyniła poruszenie.
— Badźże spokojną, będziemy się starali zadosyć uczynić twojej chęci i dumie; potrzeba ci księcia, wicehrabino, poszukamy go pomiędzy naszemi wiernemi.
— Wasza książęca mość zbyt się chcesz trudzić, ja wcale nie myślałam zadać jej tyle pracy.
— Ale ja tak chcę, bo czuję, żem powinna szczęściem odpłacić ci dług, jaki na mnie wkłada twoje poświęcenie jednakże spodziewam się, że zechcesz poczekać do końca tej wojny?
— Chciałabym, pani, jak można najmniej czekać — rzekła Klara z uśmiechem.
— Mówisz tak, jakbyś już miała pod ręką tego męża któregoś zdawała się żądać odemnie?
— Bo też w rzeczy samej jest tak, jak Wasza książęca mość powiedziałaś.
— Doprawdy? Któż jest tym szczęśliwym śmiertelnikiem? Mów śmiało, nie lękaj się.
— A, pani — mówiła Klara — przebacz mi, nie wiem czemu, ale drżę cała.
Księżna uśmiechając się, wzięła rękę Klary i przyciągnęła ją ku sobie.
— Dziecko jesteś — rzekła.