Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/292

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ VIII.

Gdy się to działo, cośmy w poprzedzającym opisali rozdziale, pani de Cambes nazajutrz po widzeniu się z kochankiem w kościele Karmelitów, udała się do księżnej z postanowieniem wykonania danej baronowi de Canolles obietnicy.
Cale miasto było w poruszeniu, doszły bowiem wieści o nadciągnięciu wojsk królewskich pod Vayres i zarazem o podziwiania godnej obronie Richona, który z pięciuset ludźmi trzykrotnie odparł armję królewską, z dwunastu tysięcy złożoną.
Gdy księżną, jedną z pierwszych doszła ta wiadomość zawołała, klaskając w dłonie w upojeniu radości.
— A czemuż nie mam takich dowódców, jak mój waleczny Richon!
Pani de Cambes objawiała również radość i uwielbienie podwójnie szczęśliwa, przyklaskiwała czynom szanowanego przez nią człowieka, bo pomyślne wieści były dla niej niejako rękojmią dobrego przyjęcia przez księżną prośby którą do niej zanieść miała; wiadomość bowiem o przegranej wywarłaby nieomylnie wpływ bardzo szkodliwy na humor księżnej i na skuteczność prośby.
Lecz księżna zbyt zajęta była radością, aby Klara śmiała odważyć się zatrudniać ją swojem wstawiennictwem zwłaszcza, że szło o posłanie Richonowi posiłków, któreby wyprzedziły połączenie się wojsk pana d’Epernon z armją królewską.
Klara, widząc, że w tym dniu interesy polityczne górują nad wszystkiem, wróciła do swej roli radcy stanu i zostawiła do dnia następnego sprawę Canollesa.
Słówko krótkie, lecz czułe, uwiadomiło lubego więźnia o tej koniecznej zwłoce.