Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/272

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ V.

Tymczasem, jak mówiła Nanona, król, królowa kardynał Mazarini i marszałek de la Meilleraie udali się w drogę, dla poskromienia buntowniczego miasta, które otwarcie stronę książąt przyjąć się ośmieliło. Zbliżali się do Bordeaux, bardzo zresztą powoli.
Przybywszy do Libournu, król przyjął deputację bordejczyków, starających się zapęwnić go o swym szacunku i przywiązaniu, co brzmiało dość dziwnie, to też królowa bardzo dumnie posłów przyjęła.
— Panowie — powiedziała — pojedziemy przez Vayres; wkrótce więc naocznie przekonać się będziemy mogli, jak dalecedla nas są prawdziwemi wasz szacunek i przywiązanie.
Gdy królowa wyraz „Vayres“ wymówiła, deputowani świadomi pewnie jakiej okoliczności nieznanej i nieprzyjaznej dla królowej, niespokojnie spojrzeli po sobie.
Anna Austrjacka, przed którą nic ukryć się nie mogło, uchwyciła to spojrzenie!
— Śpieszmy prędzej do Vayres — powiedziała — według zapewnienia księcia d‘Epernon, twierdza ma być dobrą. Tam to umieścimy króla.
Potem, odwracając się do kapitana swej straży przybocznej, Guitaut, i do reszty świty, spytała:
— Kto jest komendantem twierdzy Vayres?
— Powiadają, że ktoś nowy — odrzekł Guitaut.
— Człowiek pewny, bez wątpienia?... — rzekła królowa, brwi marszcząc.
— Jest on osobiście znany księciu d‘Epernon.
Czoło królowej się wyjaśniło i powiedziała:
— Jeśli tak, to tem prędzej ruszajmy w drogę!...
— Waszej Królewskiej Mości wolno jest czynić co się