Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/265

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Lecz jakież tu życie prowadzisz, niegodne tak znakomitego, jak pan człowieka; nie przyjmujesz udziału w zgromadzeniach, w wyprawach, przymuszonym jesteś tylko patrzeć, jak inni służą swej partji, gdy tymczasem sam z założonemi siedzisz rękoma. Takie położenie musi być dla pana uciążliwem.
Canolles znacząco spojrzał na panią Lavie, która podobnem odpłaciła mu spojrzeniem.
— O, nie!... — odpowiedział — mylisz się pan bardzo, ja się tu wcale nie nudzę, sądziłbym, że pan prędzej, bo zajmujesz się polityką, co właśnie okropnie jest nudne, ja zaś miłości, co doskonale rozrywa. Niektórzy z was, panowie, służą królowej, inni znowu księżnej, ja nie mam wyłącznej władczyni, jestem niewolnikiem wszystkich kobiet.
Nazajutrz Bordejczycy, bez żadnej przyczyny zrobili rozruch w mieście. Jakiś stronnik książąt, snadź wielki fanatyk, podał plan do wybicia szyb w oknach pana Lavie. Gdy je powybijano, jakiś inny rzucił myśl podpalenia domu jego. Już rozdmuchiwano ogień, gdy Canolles zjawił się rotą Nowajlczyków uprowadził panią Lavie w bezpieczne miejsce i wyrwał jej męża z rąk kilkunastu wściekłych łotrów, którzy, nie mogąc spalić, powiesić go chcieli.
— No!... — rzekł Canolles do adwokata generalnego, drżącego ze strachu, i cóż pan teraz sądzisz o mojem próżniactwie? Czyż nie lepiej, że się w nic nie wdaję?
Potem powrócił do zamku Trompette, gdy już wybębniono capstrzyk.
Wszedłszy do swego pokoju, na stoliku spostrzegł list; przpatrzywszy się pismu, poczerwieniał. Poznał rękę pani de Cambes; ze drżeniem też rozpieczętowawszy list wyczytał:
„Bądź pan jutro w kościele Karmelitów, o godzinie szóstej po południu, usiądź w pierwszym konfesjonale na lewo przy wchodzie. Drzwi od niego będą otwarte“.
Niżej było „post scriptum".
„Nie mów pan nikomu, że bywasz tam, gdzieś był wczoraj i dzisiaj. Pamiętaj o tem, że Bordeaux nie jest rojalistowskiem miastem; wreszcie przypadek adwokata generalnego opamiętać by cię powinien".
— Dobrze! — rzekł Canolles — ona jest zazdrosną. Pomimo jednak wszystko, doskonale zrobiłem, żem wczoraj i dziś był u pana Lavie.