Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/255

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— To drzwi od podziemia, którem uciekniesz, Nanono.
— Obiecałeś mi, że rozstanę się z tobą tylko w razie napadu.
— I ponawiam obietnicę moją.
— Wszystko zdaje się być spokojnem naokoło wyspy
— Czyż i w twierdzy także nie wydaje się wszystko spokojnem? A jednak, o dwadzieścia kroków od nas znajduje się beczułka prochu, a obok niej stoi człowiek z pochodnią. Jeśli zbliży pochodnię do prochu, za chwilę wszystko w powietrze wyleci. A przecież jak tu spokojnie, Nanono!
Nnona pobladła.
— A! ja drżę!...
— Nanono — rzekł Canolles — przywołaj swe kobiety; niech przyniosą klejnoty i pieniądze. Możem się omylił, może tej nocy nic się jeszcze nie stanie; nie zaszkodzi jednak być w pogotowiu.
— Kto idzie! — zakrzyczał sierżant w podziemiu.
— Jakiś głos grzecznie mu odpowiedział.
— Już idą po ciebie — rzekł Canolles.
— Przecie nie atakują cię jeszcze, mój przyjacielu, wszędzie spokojnie; pozwól mi zostać, może nieprzyjaciel nie przybędzie dzisiaj.
Zaledwie Nanona tych słów domówiła, na wewnętrznem podwórcu rozległo się po trzy razy;
— Kto idzie?...
Za trzecim razem nastąpił wystrzał.
Canolles rzucił się ku oknu.
— Do broni!... — krzyczał szyldwach — do broni!...
Canolles ujrzał czarną, poruszającą się masę; byli to żołnierze nieprzyjacielscy, wychodzący tłumem z niskich drzwi, prowadzących do piwnicy, przeznaczonej na skład drzewa. Widać, że i tam znajdowało się jakieś przejście tajemnicze.
— Otóż oni!... — zawołał Canolles — spiesz się.
W tejże chwili ze dwadzieścia strzałów odpowiedziało na wystrzał warty. Kilka kul rozbiło szyby w oknie, które Canolles otworzył.
Odwrócił się; Nanona klęczała.
— Na huk ten wpadły do pokoju służące i kamerdyner.
— Ani jednej chwili tracić nie można, Nanono!... — zawołał Canolles — uciekaj, uciekaj !