Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/254

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mienie słońca, przebiegał okolice twierdzy, szukając nieprzyjaciół.
Wieczorem, rozglądał gaje, zapuszczał spojrzene w odległą równinę w zakręty rzeki; wszystko napróżno nic bowiem nie zobaczył.
Gdy noc zapadła, oświetlono jedno ze skrzydeł zamku des Cambes.
Po rz pierwszy od swej bytności na wyspie Saint-George Canolles widział tam światło.
— A!... — westchnął głęboko — otóż i obrońcy Nanony.
Jakaż to dziwna i tajemnicza zagadka mieści się w sercu ludzkiem! Canolles już nie kochał Nanony, uwielbiał wicehrabinę de Cambes, a jednak gdy nadeszła chwila rozstania się z tą, której nie kochał, uczuł żałość nieokreśloną, i całą siłę swego przywiązania do tej zachwycającej kobiety.
Garnizon czuwał na wałach; Canolles, znużony ciągłem patrzeniem, słuchem już tylko chciał badać. Nigdy ciemność nie wydawała mu się tak niemą, tak samotną.
Nagle przyszło mu na myśl, że może podziemiem, które zwiedzał, nieprzyjaciel ma zamiar wkroczyć do fortecy.
Nie było to zbyt prawdopodobnem, gdyż w takim razie pewnieby go nie uprzedzano; rozkazał jednak pilnować podziemia.
Polecił przygotować baryłkę z prochem i lont; wybrał najmężniejszego z sierżantów, rozkazał zatoczyć baryłkę naostatni stopień podziemia, zapalił pochodnię i oddał ją w ręce tegoż sierżanta.
Obok niego stało jeszcze dwóch żołnierzy.
— Jeśli zobaczysz w tem podziemiu więcej, niż sześciu ludzi — rzekł do niego — każ im się cofnąć, na co, gdy się nie zgodzą, podłóż lont i odepchnij beczułkę; ponieważ podziemie jest spadziste, pęknie ona między nimi.
Sierżant wziął pochodnię; za nim stali w milczeniu dwaj żołnierze, oświetleni czerwonym jej odblaskiem; u nóg ich leżała baryłka z prochem.
Canolles opuścił podziemie, z tej strony przynajmniej spokojny; wchodząc do pokoju, ujrzał Nanonę, śledzącą go wzrokiem i z przestrachem spoglądającą na czarny otwór nieznanego jej podziemia.
— O mój Boże!... — spytała — co to za drzwi?