Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/252

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ II.

Jak zazwyczaj, Nanona siedziała w pośród map, listów i książek. Kobieta ta po swojemu wiodła wojnę za króla.
Spostrzegłszy Canollesa, z uniesieniem podała mu rękę.
— Król już w drodze — powiedziała — a za tydzień niebezpieczeństwo nas minie.
— On zawsze w drodze — smutnie uśmiechając się rzekł Canolles — a na nieszczęście nigdy przybyć nie może.
— O! tym razem pewne odebrałam wiadomości, kochany baronie; nim tydzień upłynie, już tu będzie.
— Choćby się śpieszył najbardziej, Nanono, dla nas przybędzie zapóźno.
— Co mówisz?
— Mówię, że zamiast napróżno sobie smażyć głowę nad temi mapami i papierami, lepiej pomyśl o ucieczce.
— Uciekać — a to dlaczego?
— Dlatego, że mam złe wiadomości; Nanono, nową przeciw nam gotują wyprawę, a na ten raz, za siły swoje ręczyć nie mogę.
— Jakto, mój przyjacielu? Czy nie zgodziłeś się ze mną na to, że jak ja twój los, tak ty moje bogactwa podzielać będziesz?
— Nie, tak być nie może. Już to samo, gdybym się o ciebie lękać musiał — stchórzyćby mnie zniewoliło. Wszak chciano w Saint-Agen spalić cię? rzucić w rzekę?... Nie, Nanono! przez litość dla mnie, nie upieraj się; twoja obecność możeby mnie do jakiej przywiodła podłości.
— O! mój Boże! przestraszasz mnie!
— Nanono, błagam cię, przysięgnij mi, że w razie,