Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/240

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A cóż mówią? — zimno spytał la ochefoucault.
— Mówią, że książę został odparty.
— To mało, pani; prawdę mówiąc, zostaliśmy pobici.
— Pobici! — krzyknęła księżna, blednąc. — To nie do wiary.
— Pobici — szepnęła wicehrabina i to przez barona de Canolles!
— Jak się to stało? — spytała księżna wyniosłym tonem co dokładnie jej straszne malowało wzburzenie.
— Doznaliśmy zawodu tym razem, tak jak zawodzi nas gra, miłość lub wojna; natrafiliśmy na człowieka, co był od nas silniejszym, przebieglejszym może...
— A więc ten baron de Canolles odważnym jest bardzo? — spytała księżna de Condé.
Serce wicehrabiny zadrgało z radości.
— Tak! odważny, jak wszyscy! — odpowiedział la Rochefoucault, wzruszając ramionami. — A że miał świeżych żołnierzy i silne mury, będąc niezawodnie o naszym napadzie uprzedzonym, miał się także na pogotowiu, mógł więc łatwo skończyć z Bordejczykami. A! księżno! cóż to za liche z nich żołdactwo. Przy drugim wystrzale już pierzchnęli.
— A Nawajlczycy? — spytała Klara, nie zważając, że to pytanie dla niej niebezpiecznem stać się mogło.
— Pani — odpowiedział la Rochefoucault — cała różnica między Nawajlczykami a mieszczanami, że mieszczanie uciekli, a Nawajlczycy cofnęli się.
— Pozostaje tylko stracić Vayres, a cała nasza sprawa w niwecz obrócona.
— Możliwe — zimno dodał la Rochefoucault.
— A więc — powtórzyła księżna, tupnąwszy nogą — pobici przez zgraję, przez jakiegoś Canollesa dowodzoną. Cóż za śmieszne nazwisko!
Klara poczerwieniała.
— Wasza książęca mość, śmiesznem to nazwisko znajdujesz — rzekł książę — ale kardynałowi Mazarini ono się cudnem wydaje. Powiedzieć nawet ośmielę się — dodał, bystre i przenikliwe rzucając spojrzenie — że nie sam tylko kardynał takiego jest zdania. Nazwiska to są istne kolory, mówił dalej, uśmiechając się tym sardonicznym właściwym sobie uśmiechem. Trudno więc o ich piękności decydować.