Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/239

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ VII.

Powrót do Bordeaux wojsk oblegających Saint-George przedstawiał smutny obraz.
Owi mieszczanie, co zwycięstwa pewni, rachując na swą liczbę i zręczność wodzów, z taką radością spieszyli na wyprawę, ze zwieszonemi teraz powracali głowami.
Z upokorzeniem też słuchali żalów i jęków kobiet, które za przykładem dzikich amerykanów, licząc nieobecnych rycerzy — raz po raz o nowych stratach się przekonywały. Ogólne szemranie żałobą okryło miasto, nieład wszędzie rozsiało. Źołnierstwo, powróciwszy do domów, opowiadało po swojemu doznaną klęskę dowódcy zaś udali się do księżnej, która, jak już powiedzieliśmy, meszkała u prezydenta, siedząc w oknie, czekała powrotu z wyprawy.
Kobieta ta, z rycerskiej pochodząca rodziny, żona jednego z najznakomitszych w świecie wodzów, mimowolnie jednak drżała z niespokojności, na myśl, że mieszczanie, jej partyzanci, idą staczać bój z armją złożoną z żołnierzy wyćwiczonych w rzemiośle wojennem, liczyła jednak na księcia de Rochefoucault, dowódcę wyprawy, na pułk Nawajski i na nazwisko Condé, jaśniejące na sztandarach.
Lecz, zrozumiałe, że wszystko, wszytko, co w sercu księżnej nadzieję rodziło, w sercu wicehrabiny de Cambes rozpacz wzniecało i naodwrót, wszystko, coby księżnę do rozpaczy przywiodło, wicehrabinie sprawiłoby najwyższą radość.
Najpierwszy przedstawił się pani Condé, książę de la Rochefoucault, uznojony, cały kurzem okryty. Rękaw jego czarnego kaftana był rozdarty, a koszula krwią poczerwieniona.
— Jesttże to prawdą, o czem wszyscy już mówią?... — zawołała księżna, wdząc wchodzącego.